Ta historia bulwersuje nas wszystkich i aż trudno o niej spokojnie pisać. Podajemy ją do ogólnej wiadomości nie tylko po to, aby pomóc kociakom, które są jej bohaterami, ale także po to, aby uczulić Was na to co dzieje się wokół - na działania sąsiadów, znajomych, nawet rodziny. Bo to, czego dopuszczają się ludzie, przechodzi wszelkie pojęcie, a do tego jest karalne...
Feliks i Felicja to imiona przynoszące szczęście. I właśnie dlatego nadaliśmy je dwójce kociaków, które 13 lipca zostały bezceremonialnie wyrzucone ze swojego dotychczasowego domu. I to by jeszcze nie było takie dziwne, bo przecież w naszych realiach "przywykliśmy" już do takiej formy okrucieństwa. Jednak te kociaki wyleciały na bruk w sposób szczególny...
Po pierwsze zostały wyrzucone przez starszą osobę, która twierdziła, że nie ma funduszy, aby się nimi dalej opiekować. W to również możnaby uwierzyć, gdyby nie fakt, iż koty zostały wyniesione wraz z CAŁĄ WYPRAWKĄ - karmą, dwiema kuwetami, łopatką, żwirkiem, pochłaniaczem zapachów a nawet książeczkami zdrowia, w których zamieszczono wpisy o odrobaczaniach i szczepieniach. Czy o pełen serwis medyczny dba osoba, której nie stać na utrzymanie kotów? Kocięta miały nawet przycięte pazurki...
Po drugie, jak udało się nam ustalić, osoba, która odpowiada bezpośrednio za wyrzucenie kotów, jest matką ich dotychczasowego opiekuna. Najprawdopodobniej syn wyjeżdżał na wakacje lub planował inną dłuższą nieobecność, ale o miejsce dla zwierząt już nie zadbał. Za to rodzicielka "rozwiązała problem"...
Pani przyniosła kocięta do warsztatu samochodowego i zostawiła je właścicielowi, który kompletnie nie miał co z nimi zrobić. Z jednej strony nie chciał przyjąć kotów do siebie, z drugiej nie miał sumienia zawieźć ich do schroniska, gdyż stwierdził, że tego nie przeżyją. Pani, która przyniosła mu koty, proponowała wypuszczenie ich na podwórku, na którym Pan prowadzi swój warsztat. Dodam tylko, że jest to podwórko, na którym Fundacja działa od roku, prowadząc akcję sterylizacyjną - podwórko pełne chorób, brudu i rozpaczy, na którym koty mieszkają w ruderze i nie mają szans na lepsze jutro... Na szczęście Pan nie skorzystał z tej możliwości. Udało mu się nawiązać kontakt z naszą Fundacją, a wolontariuszka w trybie natychmiastowym zabrała od niego kociaki. Obecnie przebywają pod naszą opieką, są bezpieczne, jednak nie mają nawet namiastki tego, czego potrzebują... Dlaczego? Już wyjaśniam...
Feliks i Felicja to rodzeństwo, mają ok. 5-6 miesięcy. To domowe, prześliczne, kochane i mruczące kociaki. Są zdrowe, z książeczkami, korzystają z kuwety. Pan, który przyjął je w warsztacie, musiał do czasu oddania ich pod naszą opiekę zamknąć kocięta w ciemnym kontenerze, gdyż było to jedyne miejsce, z którego nie były w stanie mu uciec. Kociaki wyjęte stamtąd były przerażone, miały dosłownie oczy większe od głowy. Pod naszą opieką trafiły do klatki, która w porównaniu z ciasnym i ciemnym kubłem była dla nich wybawieniem. Ale to nie miejsce dla nich. One nie rozumieją co się teraz dzieje - przecież dotąd żyły w mieszkaniu, na poduszkach i kanapie, wylegiwały się na parapetach i biegały po pokojach. A nagle znalazły się w maleńkiej klatce, z kuwetą i posłankiem. Jak mamy im to wytłumaczyć?
Niestety jesteśmy w sytuacji podbramkowej - wszystkie inne Domy Tymczasowe są zapchane po brzegi, ta klatka w piwnicy to wszystko, co na szybko mogliśmy zaoferować Felicjanom. Dlatego rozpaczliwie prosimy przede wszystkim O DOM DLA TEGO RODZEŃSTWA !!! To dwa cudowne koty, które na widok człowieka aż podskakują z radości. Są bardzo zżyte, dlatego nie chcielibyśmy ich rozdzielać. Ich adopcja jest o tyle pilna, że obecnie kocięta blokują miejsce, w którym dotąd przetrzymywane były koty przywożone z działek przy ul. Góralskiej we Wrocławiu, gdzie także Fundacja prowadzi akcję sterylizowania zwierząt wolnożyjcych. Póki Felicjany nie znajdą domu, sterylki zostają zawieszone...
W sprawie adopcji prosimy o kontakt w następującymi osobami:
lub na fundacyjnego maila: kontakt@kociezycie.pl
Jednocześnie przypominamy, że porzucanie zwierząt jest karalne na podstawie zapisów z Ustawy o Ochronie Zwierząt z dnia 21 sierpnia 1997 (Dz.U. 1997 Nr 111 poz. 724):
Art. 6, pkt. 2: Przez znęcanie się nad zwierzętami należy rozumieć zadawanie albo świadome dopuszczanie do zadawania bólu lub cierpień, a w szczególności:
11) porzucanie zwierzęcia, a w szczególności psa lub kota, przez właściciela bądź przez inną osobę, pod której opieką zwierzę pozostaje;
Ustawodawca przewiduje za to karę grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. (art. 35, pkt. 1 ww. ustawy)
NIE BĄDŹMY OBOJĘTNI NA CIERPIENIE ZWIERZĄT !!! NIE POZOSTAWIAJMY TAKICH SPRAW BEZ ECHA. TO OD NAS ZALEŻY, CZY WOKÓŁ NADAL BĘDZIE PANOWAŁA ZNIECZULICA I PRZEDMIOTOWE PODEJŚCIE DO ŻYWYCH ISTOT, A LUDZIE BĘDĄ SIĘ POZBYWALI ZWIERZĄT TAK, JAK OPISANA TU PANI POZBYŁA SIĘ FELICJANÓW !!! PRAWO STOI PO NASZEJ STRONIE, WIĘC JEŚLI MAMY DOWODY NA PORZUCANIE ZWIERZĄT LUB INNE FORMY ZNĘCANIA SIĘ, NIE BÓJMY SIĘ ZGŁASZAĆ ICH POLICJI - TO DZIĘKI TEMU SPRAWCY BESTIALSTW MOGĄ ZOSTAĆ UKARANI !!!
» Ukryj «